Wspomnienia z soboty...
Jak w każdą sobotę rano pojechaliśmy z Młodym na basen - ćwiczy dzielnie, nawet nurkowanie :)
A po basenie po warzywa na Plac Imbramowski. Uwielbiam tam spacerować... zapach świeżych warzyw i owoców, te kolory... i te pomysły, które wpadają mi do głowy...
Na stoisku z ziołami znalazłam szczaw i pomyślałam o zupie szczawiowej.
Kupiłam dość pokaźną wiązkę. Zupę szczawiową jadłam tylko raz w życiu, w domu znajomych. Byłam bardzo mała i szczerze mówiąc nie bardzo zapamiętałam jej smak. Ale musiała wywrzeć na mnie mocne wrażenie skoro zapamiętałam to wydarzenie :) Pamiętam, że była... zielona i z ziemniakami.
Po poradę w sprawie szczawiu sięgnęłam do Poradnika Babci Aliny, przepisu na zupę nie znalazłam, ale przynajmniej dowiedziałam się, że trzeba go po dokładnym oczyszczeniu sparzyć.
Bez przepisu, wyposażona w wiązkę szczawiu i włoszczyznę - zakupioną również na Imbramowskim :) - i trochę rosołu z niedzieli zaczęłam wczoraj kucharzyć!!!
ok. 1,5 l rosołu (bulionu);
wiązka szczawiu - (oczyszczony wrzucamy na minutkę do wrzątku);
marchewka;
seler;
pietruszka - (mimo że gotowałam na rosole użyłam warzyw dla zagęszczenia zupy.);
4 łyżki koperku;
ok. 100 g śmietany 18%;
opcjonalnie: 1 łyżka mąki;
sól, pieprz - do smaku;
jajka na twardo - po jednym na talerz.
Podajemy z jajkiem posypane koperkiem.
Prawda, że proste? A jak smakuję... Mniam mniam...