niedziela, 23 września 2012

Wspomnienie wakacji....

Lato się skończyło. 
Jesień wita nas całkiem ładną pogodą, w sam raz na rodzinny spacer z Bąbelkiem...
I w sam raz na wspomnienia o wakacjach... 
Krótkich, ale bardzo udanych. W tym roku wyjechaliśmy tylko na weekend do Kazimierza Dolnego. Obawialiśmy się jak taka podróż będzie wyglądać z Młodym, ale nasz syn zaskoczył nas bardzo pozytywnie. Nie było problemu w samochodzie, ani ze spaniem w obcym miejscu, ani też z jedzeniem butelki w restauracjach - tu się zatrzymam... w niektórych restauracjach udało nam się nawet znaleźć przewijak albo przynajmniej miejsce gdzie spokojnie można dzidzię przebrać!!! Nie mogę powiedzieć tego samego o stacjach benzynowych.... Zatrzymaliśmy się na kilku różnych, żeby nogi rozprostować, skorzystać z toalety, przebrać Małego i tu ZONK. Nie było na żadnej przewijaka, mało tego nie było nawet miejsca gdzie można by się rozłożyć z własną matą, którą chyba każda mama czy tata ma w swojej czyt. Maluszkowej zawsze wypchanej po brzegi torbie.
Przewijanie na tylnym siedzeniu samochodu do przyjemnych i łatwych nie należy, zwłaszcza, że przy takiej wyprawie z maluchem oprócz fotelika jest cała masa "niezbędnych maluszkowych rzeczy" na tylnej kanapie... Ale cóż daliśmy radę!!! Po powrocie do domu przypomniało mi się, że słyszałam w telewizji o takiej akcji Mam z Cieszyna: "Tankujesz. Przewijasz". Okazuje się, że nie tylko my mieliśmy z tym problem...
Tankujesz. Przewijasz. Polecam Waszej uwadze :)

Ale miało być przyjemnie, a ja tu z przewijakami wyjeżdżam...

Wracam więc do celu naszej podróży:
Kazimierz Dolny - mekka artystów. 
Specyficzny klimat, w którym naprawdę można wypocząć i zapomnieć o codzienności. A że my niespokojne duchy jesteśmy to ten wypoczynek połączyliśmy ze zwiedzaniem, a jest co zwiedzać :)
Wspaniałe miasto, mili ludzie i najwspanialsza czekolada do picia jaką miałam okazję wypić... A trochę ich już w życiu spróbowałam... 
W Cafe Faktoria - Manufaktura czekolady podano nam napój bogów... gęstą, aksamitną czekoladę. Pyszności... Na samą myśl o niej moje kubki smakowe wariują!!!


 Pisząc o Kazimierzu nie można nie wspomnieć o drożdżowym Koguciku. 


Podobno dawno, dawno temu mieszkańcy składali w ofierze złym duchom koguty, co miało ustrzec ich przed złem. Kiedy brakło już kogutów, młody piekarz postanowił zastąpić je kogutami z ciasta, duchy nie zauważyły różnicy i tak już do tej pory zostało. W Kazimierzu wciąż piecze się drożdżowe koguciki :) Tyle mówi legenda, a w praktyce to bardzo smaczna pamiątka z Kazimierza :) 


Trzymajcie się ciepło!!!

2 komentarze:

  1. Oj tak, czekolada z Kazimierza jest boska! A kogucika to i w domku można upiec :)
    Ostatnio mieliśmy wybrać się rowerami do Kazika ale pogoda zrobiła nam psikusa :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...