I stało się!!! Zmierzyłam się z legendarną wołowiną Julii Child. I chyba się udało!!!
Sama chwalić się nie będę, ale wszystkim bardzo smakowało....
No dobra ja też uważam, że było bardzo smaczne :)
Mięciutkie mięsko - wręcz rozpływające się w ustach, aksamitny sos....
Mniam...
Składniki na 4 osoby:
10 dkg słoniny;
2 łyżki oleju;
ok. 1 kg wołowiny (rozbratel/ łopatka/ karkówka);
1 szkl. cebuli pokrojonej w plastry;
1/2 szkl. marchewki;
0,5 l. czerwonego wytrawnego wina;
2 szkl. bulionu wołowego;
1/2 szkl. pomidorów z puszki;
sól, świeżo mielony pieprz;
1 średni bukiet ziół:
* pietruszka,
* liść laurowy,
* łyżeczka suszonego tymianku,
* 3 goździki,
* 2 ziarnka ziela angielskiego,
* 2 ząbki czosnku - wszystko to zawinięte w gazę.
do zagęszczenia sosu:
1 łyżka masła;
1 1/2 łyżki mąki.
Słoninę kroimy w drobną kostkę i podsmażamy. Wołowinę kroimy w dużą kostkę i zrumieniamy na patelni na tłuszczu wytopionym ze słoniny. Przyprawiamy solą i pieprzem. Trzeba pamiętać, że mięso należy osuszyć inaczej się nie zrumieni i jeszcze o tym, że musimy robić to partiami - jeśli wrzucimy za dużo mięsa to się też nie zrumieni... Olej jest w przepisie na wypadek gdyby brakło tłuszczu ze słoniny. Mięso przekładamy do naczynia żaroodpornego razem ze słoniną (na końcu wcale jej nie czuć:) ). Na tą samą patelnie wrzucamy cebulę i marchewkę i je również zrumieniamy. Później dodajemy do mięsa. Na patelnię wlewamy wino i odparowujemy i przelewamy do mięsa i warzyw. Dolewamy również bulion w takiej ilości aby przykrył mięso. Do naczynia z mięsem dodajemy pomidory i zioła zawinięte w gazę. Przykrywamy naczynie.
Ja wstawiłam wszystko do piekarnika nagrzanego do 200 stopni - aby doprowadzić do wrzenia. Jak tylko pojawiły się bąbelki zmniejszyłam temperaturę do 160 stopni. I trzymałam tak około 2 godzin.
Gdy mięso jest już mięciutkie odcedzamy pozostały wywar - podgrzewamy - jeśli jest go dużo odparowujemy. Zdejmujemy z ognia i dodajemy "podprawę" czyli mąkę dobrze wymieszaną z masłem. Ten patent jest fantastyczny!!! Z wywaru, który nie wyglądał najlepiej zrobił: gęsty, aksamitny sos. Wyglądał i smakował bosko!!!
Oczywiście łączymy mięso i warzywa z sosem. I potem to już tylko patrzymy na zadowolone i uśmiechnięte miny naszych gości.
Trzeba przyznać, że jest to dość pracochłonne danie, ale warto. Jeśli mamy przyjmować gości to lepiej przygotować je dzień wcześniej i podgrzać przed podaniem.
chwal się, chwal! jest czym! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!!! :) Pozdrawiam!!!
UsuńRobiłam kiedyś u siebie, palce lizać!
OdpowiedzUsuńPyszne :) Nie spodziewałam się, że będzie aż tak soczyste i mięciutkie... Dziękuję za komentarz i obiecuję odwiedziny u Ciebie.
UsuńNarobiłaś mi smaku tą wołowiną :-) mnnniam, mniiam :-D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na schbik! http://ania-gotuje.blog.pl/2012/09/02/pieczony-schab/
OdpowiedzUsuń